czwartek, 23 czerwca 2016

Tata na medal

Tata, Tatuś, Tati (jak to Młody mawia)
Dziś Dzień Taty, więc napiszemy co nieco o naszym :)

TataRojek idealny nie jest. Nie było mu prędko do zostania tatą, a jak już byłam w pierwszej ciąży to też jakoś specjalnie się tym nie ekscytował, nie było go też przy porodzie. Jednak gdy pierwszy raz zobaczył tą małą istotkę to przepadł :) I choć nie garnął się do kąpieli, i przewinął dopiero po kilku dniach to nie czyni go gorszym tatą.

Tata jest inny od mamy. To chyba normalne. Inaczej podchodzi do wychowania, bo zupełnie inaczej wyglądają relacje taty z dziećmi.



Tata na wszystko pozwala. No jakżeby inaczej :). Jak do sklepu to tylko z tatą, bo zawsze uda się go na coś namówić. Tata pozwala broić i długo oglądać telewizję (czasami dla świętego spokoju :)).

Tata jest jak huragan. Bo kiedy jest jakiś problem i mama próbuje go dyplomatycznie rozwiązać to wtedy wpada tata, krzyknie, huknie. i sobie idzie. Mama zazwyczaj zostaje z jeszcze większym problemem do rozwiązania.

Tata najlepszy do wygłupów. Wiadomo, że mama nie umie się tak bawić jak tata, w tej kwestii mama jest nudna. I choć zawsze kończy się to płaczem, bo ktoś spadnie z łóżka albo walnie głową w ścianę to i tak zabawa była przednia.

Tata się nie przejmuje. Nie zastanawia się czy już pora żeby dzieci coś zjadły, albo czy jest im za zimno. Wychodzi z założenia, że jak coś dzieci będą chciały to same powiedzą. A jak musi je ubrać to wyciąga z szafy rzeczy pierwsze z brzegu. I nie ważne, że jedna kupka jest ubrań cienkich, druga grubszych a jeszcze inna to ubrania gorsze, takie po domu. Najważniejsze, że dziecko ma na sobie koszulkę i spodnie i jest git.

Tata jest od zadań specjalnych. Bo tylko z tatą można jechać na zakupy spożywcze i świetnie się przy tym bawić. Z tatą można iść na rolki. No i najważniejsze, tylko tata chodzi z dziećmi do biblioteki. A najmłodszej przez pierwszy miesiąc najlepiej było na tatusiowych rękach.

Tata jest najlepszy na świecie, a jak ma dzień wolnego to dzieci skaczą z radości. I nie szkodzi, że czasami tata siedzi pół dnia przy komputerze i zamiast bajek włącza mecz. I tak jest super, bo jesteśmy wszyscy razem.
Tata kocha dzieci najbardziej na świecie. Ledwo się najmłodsza urodziła a już myślał o następnym :)

Ciekawe jak to jest być tatą?
Musiałby kiedyś sam o tym napisać.

Wszystkiego Najlepszego SuperTato!!!

czwartek, 9 czerwca 2016

Syndrom trzeciego dziecka

 Mówi się, że jak pierwsze dziecko połknie pieniążka to biegniemy na pogotowie, a jak trzecie dziecko połknie to odejmujemy mu z kieszonkowego.
Coś w tym jest.

Właściwie to mogę śmiało powiedzieć, że trzecie dziecko jest wychowywane przez starsze rodzeństwo. Wiem co mówię, sama jestem tym trzecim.
Wiadomo, że rodzice kochają wszystkie ale od tego najmłodszego już nie wymagają właściwie niczego.
Przy pierwszym dziecku chuchamy i dmuchamy, przechodzimy przez wszystkie etapy rozwoju, sprawdzamy czy wszystko idzie "zgodnie z planem". W końcu wszystko będzie dla nas pierwsze.
Pierwsza szkoła, pierwsza praca domowa, pierwsze puszczenie dziecka samego na dwór, dorastanie, zawody miłosne, pierwsza impreza, matura, studia. Przy pierwszym dziecku wszystko zawsze będzie dla nas nowe. Jednocześnie wymagamy więcej i oczekujemy więcej, bo tak naprawdę sami nie wiemy czego powinniśmy od tych naszych pociech wymagać.


Z drugim dzieckiem jest już łatwiej, bo wiemy jakie błędy popełniliśmy wcześniej i podchodzimy do wychowania trochę inaczej. Chociaż jeśli drugie dziecko jest innej płci to też jest to dla nas coś nowego. Trochę inaczej wychowujemy dziewczynki i inaczej chłopców ale ogólnie i tak jest łatwiej.
Podchodzimy do wszystkiego z większym spokojem i generalnie wychodzimy z założenia, że nic na siłę. Jednak skupiamy się wtedy na dwójce. Z reguły każdy rodzic ma swojego "pupilka" :). Dzielimy nasze oczekiwania na dwoje.

niedziela, 5 czerwca 2016

Lenistwo, czy da się z tego wyleczyć?

Znowu przyłapałam się na tym, że odpuszczam.
Miałam kiedyś innego bloga który umarł śmiercią naturalną.
Wpisy były coraz krótsze aż w końcu nie było ich wcale, machnęłam ręką i powiedziałam: eee to nie dla mnie.
Tym razem miało być inaczej.
W pierwszym moim wpisie TUTAJ ,  pisałam o postanowieniach na ten rok. I jak mi idzie? W 100% wywiązałam się chyba z bezproblemowego porodu i nauki ogarnięcia trójki dzieci :)

I właśnie o tych postanowieniach chciałam napisać. Kolejny raz jestem na dobrej drodze żeby machnąć na wszystkie postanowienia ręką i powiedzieć: a po co mi to?
 Mam na myśli bloga, rozwój osobisty, naukę języków, rozwój zawodowy, odchudzanie itp. Zawsze jest jakaś wymówka. ZAWSZE!
I chyba muszę sobie powiedzieć prosto w twarz : Dziewczyno! Tobie się po prostu NIE CHCE!
Tak, przyznaję się mam naturę leniwca.
Chciałabym zrobić wiele rzeczy, ale tego nie robię bo jestem zbyt leniwa. Najlepiej żeby się samo zrobiło :). Jestem tego doskonale świadoma i cały czas sobie powtarzam: zacznij coś robić babo! I na tym się zazwyczaj kończy.
Dlaczego o tym piszę? Bo mam takie marzenie, swój własny mały domek z ogródkiem, gdzieś pod lasem. Co mi przeszkadza w jego zrealizowaniu? Oczywiście pieniądze czyli ich brak. A co robię żeby je zdobyć? Czekam aż mi spadną z nieba!
Dlatego jestem świadoma tego, że nic nie osiągnę jeśli będę rezygnować z drobnych postanowień.
Od tego trzeba zacząć, od realizowania mniejszych postanowień i konsekwentnie podnosić poprzeczkę.
Jednym z takich postanowień jest blog. Nie chodzi mi o zarabianie na nim, bo raczej nie nastawiam się w tym kierunku. Oczywiście zakładając bloga chyba każdy widzi oczami wyobraźni, że zaraz będą do nas walić drzwiami i oknami i za kilka miesięcy będziemy sławni :) Tylko żeby wybić się z tłumu to my musimy tymi drzwiami i oknami walić do innych żeby zostać zauważonymi.
Dlatego mój blog jest raczej takim sprawdzianem dla mnie. Czy tym razem będę konsekwentna w swoim postanowieniu? Czy nie będzie tak jak z odchudzaniem? Zawsze od jutra :)

Nie potrzebuję motywacji tylko porządnego kopniaka w tyłek!



Licznik wyświetleń

Formularz kontaktowy

Nazwa

E-mail *

Wiadomość *